Rozważania na temat relacji, potencjalnie uwzględniające również opisy ekstazy i agonii, ciepła i bezpieczeństwa, lęku i podejrzliwości często towarzyszących relacjom, od tysięcy lat leżą u źródeł wytwarzanej przez człowieka kultury. Rozważania te znacząco powiększają korpus wiedzy dotyczącej praw, które strukturyzują nasze społeczeństwa, a także bardziej abstrakcyjnej idei sprawiedliwości, która ustanawia grunt dla tych praw.

Psychoterapia, ćwiczenie z relacji, wywodzi się z wielu rozmaitych tradycji, których losy i kierunki rozwoju często są ze sobą sprzeczne. Uwzględnia ona leczenie, proces stawania się pełnoprawnym członkiem społeczeństwa, jednostkową świadomość napiętego stosunku do wyższych imperatywów społecznych, celebrację miłości i troski, które dziecku dają ukojenie, a słabym ochronę, wreszcie ostracyzmy wynikające ze złamania umów społecznych.

Psychoterapia nie jest z natury i wyłącznie w ograniczony sposób oparta na czystej obserwacji i dedukcji, choć model Hipokratesa jest oczywiście częścią matrycy terapeutycznej. Terapii nie da się wiarygodnie zdefiniować za pomocą kategorii odnoszących się do wyników „popartych materiałem badawczym”, ponieważ początkowa sytuacja różni się tak znacząco od późnych stadiów swojej metamorfozy, że nie sposób zredukować ich do jakiegokolwiek czytelnego schematu przyczynowo-skutkowego.

Centralną rolę odgrywa tutaj idea relacji, czyli będącej nośnikiem wartości interakcji, której dynamika uaktywnia, ucieleśnia procesy objęte wspólną kategorią psychoterapii i narzuca im rytm.

Istoty ludzkie są ukierunkowane relacyjnie. Żyją sferą relacji, tylko niekiedy całkowicie wykraczając poza nią. Czynnikiem rozwoju idei i koncepcji są częściej dialog i wymiana niż prywatne myśli i działania indywidualne. Ludzkie doświadczenie jest ze swej istoty relacyjne, a psychoterapia przygląda się jego istocie (co, biorąc pod uwagę generowany opór, nie zawsze przychodzi jej z łatwością).

Ponieważ rzecz dzieje się między poszukiwaczem a przewodnikiem, nawet jeśli ten ostatni ciągle trafia na nieznany teren, relacja narzuca wymagania, które nie mogą uczynić jej w bezpośredni sposób symetryczną, odwołują się natomiast do świadomości etycznej związanej z konkretnym podziałem praw i obowiązków. Te koncepcje, bez ustanku niestety karlejące w coraz bardziej ezoteryczne formy, są tak naprawdę zakorzenione w relacyjnym zdrowym rozsądku i woli uczenia się, jak zrobić krok naprzód, robiąc krok wstecz. Oczywiście od czasu do czasu, choć nieczęsto, konieczna okazuje się bardziej uregulowana formalnie wizja sytuacji.

Liczne sposoby rozumienia obecności i uwagi, z którymi można zetknąć się w innych zawodach, krążą na ogół wokół kwestii kontraktowych i sprzeciwiają się humanistycznym lub religijnym zaleceniom, które przeważnie uważa się za przejaw myślenia życzeniowego. Psychoterapia natomiast nie może pozwolić sobie na luksus podwójnych standardów właśnie dlatego, że relacyjną istotą praktyki terapeutycznej jest przede wszystkim obecność i uwaga.

Relacja psychoterapeutyczna opiera się próbom szablonowego ujęcia. Jej przemiany konkretyzują się zazwyczaj w formie anegdotycznej, może też ona po prostu żyć własnym podskórnym życiem, raczej nie jest jednak czymś, co poddaje się klasyfikacji. Co więcej, nawet niektóre efektywnie urzeczywistnione fantazje jej nie podlegają. Nie ma tu więc podziału wiedzy między tym, który wie i postrzega poprawnie, a tym, który tego nie robi. Relacja wyznacza ramy, w których możliwe jest raczej wytwarzanie indywidualnej wiedzy i świadomości niż czegoś, co miałoby charakter normatywny. Nie chcemy przez to zaprzeczyć, że niektóre schematy pracy świadomości mogą okazać się dużo bardziej funkcjonalne niż inne i że od czasu do czasu trzeba się ich po prostu nauczyć. Dynamika edukacji nie zakłada imperatywu odnalezienia wewnętrznego rezonansu, dynamika psychoterapii – już tak. Ponieważ w procesie rejestracji i ewaluacji indywidualnego rezonansu roi się od pułapek i fałszywych tropów, z biegiem czasu, często w zdumiewająco gwałtowny sposób, relacja wypełnia się znaczeniem najpierw dla pacjenta lub klienta, ale też dla terapeuty, przez co zdaje się ona systematycznie rozsadzać ramy zgłaszanych potrzeb i projektowanych reakcji na nie.

Relacja staje się wówczas czymś więcej niż suplementem procesu zmiany lub leczenia, staje się wehikułem. Całe przedsięwzięcie zostaje w rezultacie przeniesione na grunt inny niż te, które są ograniczone jakąś formą protokołu postępowania ukonstytuowanego w toku wieloletniej praktyki, jak ma to miejsce w medycynie. Mówiąc wprost, gęstość i bogactwo jakościowe charakteryzujące materię wymiany terapeutycznej raczej trudno kojarzyć z diagnozą ustąpienia dręczących objawów lub wyleczenia z jakiejś patologicznej dysfunkcji. Trud i cierpienie podniesiono jednak do rangi jedynych zjawisk godnych obserwacji, a to ze względu na wszechobecną hegemonię autoreferencyjnej, zakorzenionej w medycynie perspektywy podstawowej dynamiki ludzkiej egzystencji. W związku z tym, a także dlatego, że inne aspekty życia zostają funkcjonalnie usunięte z horyzontu refleksji lub badań, psychoterapii często podcina się skrzydła i redukuje ją do małpowania dynamiki i języka modelu medycznego.

Islandczycy mieli kiedyś Allthing, parlament, w którym poddawano dyskusji wszystko, co jej wymagało i podejmowano decyzje w sprawach bezpośrednio dotyczących obradującej nad nimi wspólnoty. Psychoterapia nie może i nie powinna podporządkowywać sobie dialogu społecznego i decyzji podejmowanych na szczeblu ponadjednostkowym. Psychoterapia jest Manything, choć nie ogranicza się do tego, co uważa się za techniczną bądź naukową perspektywę na to, co stanowi o cierpieniu i charakterystyce normy (obecnie porzuca się takie podejście). Psychoterapia musi w dalszym ciągu wyznaczać sobie własne granice, podążać własną zawiłą pod względem konceptualnym ścieżką. Nie może ona adaptować lub, co gorsza, osuwać się bezsilnie bądź ślepo w strukturę innego, zapożyczonego paradygmatu, zwłaszcza medycznego w jego współczesnej formie, nie wypierając się własnej perspektywy, autentyzmu, adekwatności ujęcia, a także, co warto moim zdaniem dodać, niezbędnego katalizatora człowieczeństwa, jakim jest zaskoczenie.