“Wiele osób uważa, że sukcesy są ich zasługą, a porażki – czyjąś winą. I wtedy już nie wiadomo, czy ktoś jest odpowiedzialny za swoje życie, czy nie”. Zofia Milska-Wrzosińska w rozmowie dla Wysokich Obcasów.
Monika Redzisz: Natknęłam się ostatnio na historię kobiety, która ma olbrzymie poczucie winy, bo namówiła córkę do małżeństwa z niewłaściwym człowiekiem. Czy faktycznie powinna czuć się za to odpowiedzialna? Nie przeceniamy czasem naszego wpływu na życie dzieci?
Zofia Milska-Wrzosińska*: Matka, zwłaszcza ciesząca się tak wielkim zaufaniem córki, powinna czuć się współodpowiedzialna. Współ-, bo oczywiście dorosła córka też ponosi odpowiedzialność, choćby za to, że podporządkowała się, być może wbrew sobie, opinii matki. A matka odpowiada po pierwsze za to, że aż tak uzależniła córkę od siebie, po drugie, że wykorzystała tę zależność, by popchnąć córkę w kierunku niefortunnej decyzji.
Co innego jednak odpowiedzialność, a co innego poczucie winy. Mamy poczucie winy, jeśli uznajemy, że zrobiliśmy źle, sprzeniewierzyliśmy się swoim zasadom, skrzywdziliśmy kogoś, nawet bez złych intencji, a mogliśmy postąpić inaczej.
Funkcja psychologiczna poczucia winy to naprawa, a przynajmniej zadośćuczynienie i wewnętrzne zobowiązanie, że nie popełni się analogicznego błędu w przyszłości. Masochistyczne obwinianie się („Ale jestem beznadziejna! Jak mogłam!”) nie przynosi niczego dobrego, a bywa nawet szkodliwe. Jednak niektórym łatwiej atakować siebie niż realnie zadośćuczynić. Są wtedy w gruncie rzeczy bardziej zajęci sobą niż osobą, którą skrzywdzili.
Całość rozmowy Moniki Redzisz z Zofią Milską-Wrzosińską dostępna jest pod tym linkiem.