Zapisałam się na Trening Czujności, bo zdałam sobie sprawę, że zasiedziałam się w domu i za bardzo się odizolowałam od ludzi i życia. Ten czas bycia samej ze sobą był mi potrzebny i na pewno zrobił dużo dobrego, ale zaczął mi już przeszkadzać. Chciałam doświadczyć czegoś nowego – poobserwować siebie na tle grupy i zobaczyć siebie oczami innych osób.
To, czego się o sobie dowiedziałam było dla mnie zaskakujące. Do tej pory myślałam, że jestem raczej skryta i zamknięta w sobie (co mi przeszkadzało), że dostosowuję się do innych i przedkładam komfort innych osób nad własny, że nie lubię ludzi i wolę spędzać czas sama w swoim własnym domu, że nie potrafię zadbać o swój dobrostan, a przede wszystkim nie potrafię przeżywać i wyrażać emocji oraz o nich mówić. Bardzo szybko okazało się, że zupełnie tak nie jest. Na tle grupy byłam naprawdę odważna, otwarta i szczera (teraz myślę, że czasami może nawet za bardzo), że ufam ludziom, dobrze się wśród nich czuję, że potrafię się cieszyć ich obecnością, potrafię się otworzyć, szczerze śmiać, tańczyć i nie jestem spięta czy skrępowana, jakoś nie zastanawiam się co sobie inni o mnie pomyślą, tylko raczej ważne jest co sama o sobie myślę i jak się czuję.
Zajęcia merytoryczne były tak skonstruowane, że dotykały naszych własnych doświadczeń związanych z relacjami, bliskością, emocjami. Okazało się, że te ćwiczenia, niby, patrząc z boku, dość niewinne wywoływały u mnie duże emocje, wręcz czasami zalewały mnie np. spazmatycznym płaczem (proszę się nie przestraszyć – to nie było regułą i nie dotyczyło wszystkich 😉). Często zupełnie nie rozumiałam tego co się ze mną dzieje i miałam dzięki temu sporo materiału do pracy podczas mojej terapii indywidualnej, na którą uczęszczam. Zbawienne w tej sytuacji były dla mnie zajęcia jogi – dzięki nim mogłam rozpuszczać emocje, które gromadziły i odkładały mi się w ciele.
W ogóle, doświadczanie bycia w grupie, nie tylko podczas zjazdów, ale i pomiędzy nimi, było dla mnie jednym z bardziej interesujących przeżyć. Obserwowanie ludzi, którzy jak kationy i aniony w roztworze, a to się do siebie zbliżają, a to oddalają i tworzą nowe skupiska, doświadczenie zauroczenia drugą osobą, lęku przed odrzuceniem, lęku przed bliskością, odrzucenia, wyrażania granic i dbania o swoje granice, doświadczenie możliwości modulowania dystansu z drugą osobą, tego, że można nie uciec i nie porzucić siebie, że można o siebie zadbać i sięgać w relacji po to, co jest mi w danym momencie potrzebne, a chyba najbardziej doświadczenie rozmowy w sytuacji, gdy rzeczy nie toczą się po naszej myśli i jest trudno rozmawiać, a okazuje się, że wcale nie tak najistotniejsze jest to, co się po tej rozmowie wydarzy, ale ważne jest, że można było wyrazić siebie i świat się nie zawalił, a nawet było milo 😊. I poczuć ulgę, radość i siłę, że się coś takiego potrafi. Ja w swoim obecnym dorosłym życiu nie mam przestrzeni i możliwości na przeżywanie takiej gamy tego rodzaju doświadczeń i bez Treningu Czujności nie miałabym możliwości tego doświadczyć, aż w takim stopniu. Często miałam wrażenie, że cofnęła się mentalnie i emocjonalnie do czasów liceum lub przynajmniej studiów. Mam też wrażenie, że podczas tych 10 miesięcy treningu dojrzałam i wydoroślałam. Naprawdę mam poczucie, że jestem inna, że jakaś część we mnie umarła, a narodziła się na jej miejsce jakaś inna.
Minęło kilka tygodni od ostatniego zjazdu. Bałam się, że wrócę do swojego starego schematu – izolacji, zamknięcia w domu, braku relacji. Ale tak nie jest. Jakimś dziwny trafem odzywają się do mnie ludzie, których nie widziałam od lat – spotykamy się, rozmawiamy, czasami tańczymy i mam wrażenie jakbym widziała się z nimi wczoraj – mamy mnóstwo wspólnych tematów, żartujemy, śmiejemy się. Albo milczymy i to nas wcale nie krępuje. A może to jest tak, że wcześniej też byli wokół mnie ludzie, którzy zabiegali o relację ze mną, ale ja tego nie zauważałam, nie potrafiłam docenić i wykorzystać…?
Tak, czy inaczej, chociaż miałam wątpliwości zapisując się na Trening Czujności, czy dobrze robię i czy to dla mnie, bardzo się cieszę, że się zdecydowałam. Zwłaszcza, że oprócz profitów powyżej dochodzą – pierwszy zapalony papieros w życiu, pierwszy tatar, a szykuje się jeszcze skok na spadochronie 😊.
Iwona Wach