Zapewniam, że jak się każe ludziom stać w sztucznych czy niewygodnych pozycjach, to po pewnym czasie coś się zacznie dziać, ktoś krzyknie, wyciągnie błagalnie do kogoś rękę, upadnie ze wstydem czy łzami w oczach. Oczywiście nie dlatego, że działa jakieś „pole”, ale z powodu wymuszonego napięcia – Zofia Milska-Wrzosińska w rozmowie z Oliwią Fryc (Gazeta Wyborcza) po reportażu o ustawieniach hellingerowskich.
OF: Jednak oferta ustawień hellingerowskich jest w Polsce coraz szersza. Coraz więcej terapeutów decyduje się na prowadzenie ustawień. Nie niepokoi to pani?
ZMW: Nie bardzo, bo już przywykłam, że w tak niedookreślonym obszarze pojawiają się różne zupełnie nieweryfikowane „wynalazki”, zresztą nie tylko ustawienia Hellingera, i trzeba przed nimi osoby cierpiące chronić.
Skądinąd nigdy nie zetknęłam się z żadnym ustawiaczem hellingerowskim, który chciał uzyskać certyfikat psychoterapeuty. I odwrotnie, osoby z mocnym certyfikatem nie praktykują hellingeryzmu, a w każdym razie nie słyszałam o nikim takim.
W tekście przeczytacie nie tylko o tej kontrowersyjnej metodzie oddziaływania, ale również o certyfikatach psychoterapeutycznych czy bieżących pracach nad uregulowaniem zawodu psychoterapeuty. Cała rozmowa dostępna jest (za paywallem) pod tym linkiem.