Ryzykowne jest uznać stwierdzenie: “Czułam się poniżona”, za równoważne z: “On mnie poniżył”. Bo możemy czuć się poniżeni czy zagrożeni, chociaż nikt nie miał zamiaru nas poniżać ani nikt nam nie groził.

Wywiad Agnieszki Jucewicz z Zofią Milską-Wrzosińską.

Długo wahałam się, czy podejmować temat urazy i zjawisk z nią z związanych z obawy, czy da się o nich rozmawiać tak, żeby nikogo nie urazić. Pani też miała wątpliwości.

– Moja wątpliwość wynikała z kilku powodów.

Po pierwsze, w tym splocie zranienia, urazy czy też oburzenia w sferze publicznej, a o niej głównie mamy rozmawiać, są z pewnością wątki szlachetne i wartościowe, takie jak chęć ochrony słabszych, zwłaszcza tych pozbawionych głosu, troskliwe ujmowanie się za nimi, a także założenie, że ludzie różnią się od siebie pragnieniami, możliwościami czy preferencjami i należy to szanować, choćby różnicując wymagania.

Po drugie, animatorami tego sposobu przeżywania świata są głównie młodzi. Na pewno znacznie młodsi ode mnie, a może i od pani. Mnie bunt młodzieńczy, który uważam za formę sprzeciwu wobec zastanego świata, jest bliski. Widzę w nim wartość nie tylko polityczno-społeczną, ale również w kontekście rozwoju psychicznego. Bismarck powiedział, a za nim powtórzył Piłsudski: „Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie skurwysynem”, co na własny użytek trawestuję jako: „Kto za młodu nie był radykalny, ten na starość będzie zgorzkniałym, dogmatycznym nudziarzem”. 

No i jest jeszcze jeden powód mojego zawahania. Bo właściwie nie widzę gotowości do dialogu. Samo postawienie pytania, wyrażenie wątpliwości już może obrażać. Z góry zakładana bywa też zła wola.

Na przykład?

– Propozycja rozważenia, czy stanie się większa krzywda, jeśli młoda osoba, która identyfikuje się z inną płcią niż jej płeć biologiczna, przejdzie najpierw dojrzewanie właściwe dla tej płci, czy jeśli zawczasu podda się modyfikacjom hormonalnym i nie tylko, a po paru latach być może okaże się, że to autorozpoznanie było błędne, jest urażająca dla obydwu stron.

Z jednej pojawia się wyższościowa sugestia o transfobii, w najlepszym wypadku nieuświadomionej, niedouczeniu, konieczności przejścia odpowiedniego szkolenia, które pokaże, że nie można skazywać młodych ludzi na zbędne cierpienie dojrzewania w nie swojej płci. Z drugiej – protekcjonalne pouczanie, że transseksualizm to tylko zaraźliwa, szkodliwa moda, dzieciakowi po paru latach przejdą te fanaberie, a zmiany cielesne pozostaną i będzie cierpiało.

Obie strony, abstrahując od ewentualnych uwikłań ideologicznych, wyznają wspólną wartość – dobro młodego człowieka. Tymczasem jeśli samo poddanie tego dyskusji uraża, to dialog staje się niemożliwy. Czy to znaczy, że dialogu ma w ogóle nie być? 

Może trzeba po prostu uznać, że kogoś to uraża…

– …ale wtedy rozmowa jest skończona. Odsuwamy się od siebie, wymiany nie ma. Możemy już tylko ze sobą walczyć, co niczemu nie służy. W tym sensie, „słuszne” oburzenie uniemożliwia zniuansowane myślenie, dostrzeganie całego spektrum barw. Świat staje się czarno-biały.

Do tego dochodzi tempo tych zmian. To, co w dyskursie publicznym uchodziło za zwyczajne jeszcze rok temu, za chwilę może już zostać objęte anatemą. Kto wie, może zanim nasza rozmowa się ukaże, nie będzie już można mówić o godziwych warunkach dla kobiet na porodówkach, ponieważ to urazi osoby bezpłodne. Pamiętam, jak Aleksandrowi Kwaśniewskiemu wytknięto, że w jednym z wywiadów przyznał, że chciałby mieć wnuki. Wydawałoby się, że nic zdrożnego nie powiedział, a jednak. Według komentatorów uraził uczucia tych, którzy zdecydowali się nie mieć dzieci, oraz tych, którzy ich mieć nie mogą.

Ktoś powie, że sprowadza pani walkę o sprawiedliwość społeczną do granic absurdu i że przecież nie o to chodzi.

– Jeśli traktuje się zdanie: „Chciałbym być dziadkiem, przykro mi, że nim nie będę”, jako urażające, to jest to absurd bez mojej pomocy. Skądinąd Kwaśniewski zaraz po tym, jak został publicznie skarcony, przeprosił. Powiedział: „Bardzo mi przykro, jeśli kogoś tym uraziłem”.

Pełna treść wywiadu dostępna jest na stronach Gazety Wyborczej pod linkiem: https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,30080143,bezrefleksyjne-zawsze-wierze-ofierze-moze-byc-bledem-bo.html